Zwiedzanie Starego Miasta: Split
Split przeżywa dziś prawdziwy rozkwit. Benetton, Espirit i McDonald’s spotkały się z naszymi oczami, gdy mój mąż Kent i ja nawigowaliśmy po Starym Mieście.
Zajęcia już się skończyły, a studenci z plecakami i dżinsami opuszczali Uniwersytet. Zaczęły powstawać nowe firmy; żurawie budowlane stały obok rzymskich ruin.
Nie wszyscy mieszkańcy byli jednak zadowoleni ze zmian. „Ghastly” – powiedział do mnie jeden z miejscowych.
Naszym pierwszym zadaniem było zlokalizowanie naszego hotelu, Peristil. Jest on dosłownie schowany wśród ruin; połowa została zbudowana (w 2005 roku) bezpośrednio z siedemnastoletniego Pałacu Dioklecjana.
Nasz hotel
Jedna ściana naszego pokoju hotelowego była częścią oryginalnego Pałacu. Właściciel Peristilu, Mile, mieszkał krótko w Chicago i wrócił, by wziąć udział w budowie nowej Chorwacji.
Hotel ma dwanaście pokoi, a jego lokalizacja sprawiła, że znaleźliśmy się w centrum wszystkiego. Niestety, jak wiele z tych starożytnych struktur, nie ma windy. Nieważne, personel był bardziej niż szczęśliwy, aby nosić nasze bagaże.
Dzisiejsi mieszkańcy mieszkają w kwaterach, w których kiedyś mieszkali żołnierze Dioklecjana. W murach pałacu znajduje się około 220 budynków, w których mieszka około 3000 osób.
W czasach Dioklecjana liczyło ono około sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców. UNESCO ogłosiło całą część miasta zamkniętą starymi murami pałacowymi, jako Światowe Dziedzictwo.
Zwiedzanie podziemi pałacowych nabierało rozpędu, gdy wyszliśmy z Peristilu.
Rzymski cesarz Dioklecjan dodał podziemne piętro, lub podrum, gdzie znajdowały się pomieszczenia do gotowania, produkcji wina i naprawy pałacu.
System wentylacyjny był wyszukany jak na swoje czasy. Potrzebny towar, ponieważ używał tego obszaru do składowania śmieci, z których część pozostaje do dziś w formie sproszkowanej.
W jego czterech ścianach żyło i pracowało trzy tysiące ludzi. Kawałki oryginalnej aparatury cesarza do produkcji wina są nadal na miejscu.
Warto było zapłacić 3$ za bardzo dokładną wycieczkę z przewodnikiem.
Pierwszej nocy wybraliśmy się na Riva (nadmorska promenada w Splicie), aby zobaczyć z bliska port.
Światło, odbijające się od ścian Pałacu Dioklecjana, odbijało się w wodzie. Kasztany pękały na otwartym płomieniu.
Sprzedawca zatrzymał się na tyle długo, aby sprawdzić, czy wyglądamy jak potencjalni klienci, zanim wznowił swoją działalność.
Po przejściu przez kolejny labirynt trafiliśmy na plac Peristyle, gdzie w lipcu i sierpniu odbywa się festiwal muzyczny w Splicie.
Podróżowanie w Splicie
Split został stworzony do wędrówki wąskimi uliczkami. Czasami jedynym towarzystwem były bezpańskie koty i gołębie. Siedzieliśmy i popijaliśmy kawę (bardziej turecką niż amerykańską) w kawiarni Luxor w Peristyle.
Przed nami spoczywał 3,500-letni czarny granitowy egipski sfinks. Niestety, kolejny przedmiot, który Dioklecjan kazał swoim niewolnikom zrabować z daleka. Poza lekko rozbitym nosem i pęknięciem na plecach, jest w dobrym stanie.
Po drugiej stronie placu znajduje się Katedra Świętego Domniusza. Dioklecjan kazał ją wybudować jako mauzoleum dla siebie. Spędził tam 170 lat wieczności, zanim ktoś wykradł jego szczątki.
Do dziś nie zostały one odnalezione. Ironią losu jest to, że zamiast nich pochowani są tam chrześcijanie, których wymordował podczas swoich rządów (284 – 305 r. n.e.).
Dwadzieścia osiem rzeźbionych drewnianych paneli autorstwa XIII-wiecznego artysty, Andrija Buvina, przedstawiających życie Jezusa, od Zwiastowania do Wniebowstąpienia, jest warte samej ceny wstępu. (10 kun, czyli 2 dolary).